Profesjant męk
Chyży wciąż jest bieg tego katorżnika
skrapla się mdła myśl, dostaje batogiem
znika szczerość rychło, łeb naiwny,
coś ubzdura, jedynie urojenia,
profetyczny charakter wciąż uwierzy
wskrzesi animozje, ominie bycie,
istny primus inter pares przeklęty
tli się chorą butą, pychą, jest wstrętny
mozolnie się stara pozyskać względy
na nic starania, czasowe prześwity-
normalności, in articulo mortis
są jak eunuch wśród nagiej kobiecości
chce coś przekazać, ale jest zbyt letni
by Tą prawdę wyznać, kończyć mu szkoda
spostponował impreatywy, harbuz
marna osłoda, lęki przyplącze... strach
pomstuje każdego, obrotu nie ma
drugiej drogi, rozumie, przegrał, lata
gdzieś pośród tych niebieskich migdałowców
jest wieżniem, własnych zabójczych widzeń
stworzył w głowie szablony, pilnie dba
w ukryciu, opanowany, oberża
ostatnia się zbliża, to jest końcówka
aparycja tylko leje, poniża...
bo stworzyć miłość, naprawdę bardzo łatwo
trwać w niespełnionej, jest sztuką, ale rzadką
Borkoś
|