psychoratorium

Krytyczny punkt Świadomości
kolejna runda codzienności
zapadam się w nicości
Upadam wstaję połamane kości
Trącił anioł skrzydłem zwyczajności
Krzyczę dość i
Pytam ile jeszcze niepotrzebnych miłości
I złości
W mieście obojętności
Jak rodzynki nurzają się w cieście
Weźcie już się stąd wynieście
Przez ramię solą w oczy sypią pieprzem
Grafomanologopiczki buraki cebulaki i czerwone wieprze
Damsko-męscy serialeńcy
Z sierpami po kolana jak żeńcy
Każdy z rana drżącą dłonią sierp swój dzierży
Albo wsiada na rumaka po powrocie z oberży
Zatipsione romantyczki na szpilach wypacykowane chwiejne jak tyczki
Lód za lodem, zbierają patyczki
Nadziewając serca jak na szaszłyk
Klub scena lóżko w międzyczasie sznapsik
Kiedy ja się nie kochać nauczę
Chyba do serca pogubiłem klucze
Teraz nad Wisłą wśród chaszczy
Piwo biorę na trzy
Dyshonoru zastrzyk
Wbity w dno wspinam się na szczyt
Patrzę dookoła i spotyka mnie zaszczyt
Wypływam i krzyczę wśród plusków
Siema panie Tusku
Pan też tu
Tak zgrabnie ląduje na dnie
Nie masz pan stylu ani gustu
Sorry ale spadam z tego potoku
Nie bez powodu
Politycy są mi solą w oku
Ręki ci nie podam będę patrzył z boku
Idę mokry drapiąc pazurami skały
Dalej na szczyt
Pośród zawistnych paszczy
zostawiam za sobą kałużę
Po drodze spotykam kolejnego węża co mi dusi dusze
I znów się durzę
Chyba zapić to muszę
Gdzie są do cholery obojętności klucze?!


hohenheim

Średnia ocena: 6
Kategoria: Inne Data dodania 2014-07-08 09:30
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < hohenheim > wiersze >
p_s | 2014-10-26 18:50 |
HMM...DZIWNY...ALE WCIĄGA
kazap57 | 2014-07-08 20:56 |
polityczny zawijaniec - ciekawie
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się