Noc
Cóż, każdej nocy gdy każdy śpi
Ona się zjawia, by pomóc mi
Perfumy są blizną ciała jej
Nie ma zbyt forsy, kocha mnie
Była już w tamtych domach gdzie
Święci w rozkoszach pławią się
Nadając duszy najczystszy stan
Żyją z nami, służą nam
Odrzuca za się palto swe
Rozkłada nogi, obnaża się
Pod nos podstawia mi swój pakt
Daje mi ciało, zabiera wrak
Mówię jej czego dzisiaj chcę
Raz mówi „tak”, raz mówi „nie”
Nie podchodź tu, zaboli cię
We swoim ego nosi wciąż
Flakonik krwi i długich stos
Właśnie zapala jednego z nich
Nalewa wina, ulżywa czci
Chmury pokryły księżyca gzyms
Gwiazd już nie ma, pozostał dym
Siedzimy razem w oparach iskr
Alarm, alarm, alarm
Świeczników blask uświetnia ją
Nadając nocy szklisty ton
A kiedy znów nadejdzie dzień
Wszystko pokryje skóra jej
A kiedy znów nadejdzie noc
Powróci tu, by ową wziąć
Codziennie ten rytuał trwa
Dopóki namiętności mgła
Wzniesie się w górę i opadnie tam
Gdzie niejeden chciałby paść
LC
|