Nocna impresja
Na zasłonie blado piętrzą się zaspy
melancholii pozostawionego sobie,
niczym tkanka na Antarktydzie,
skazanego na byt ogrodowej figury.
Bezdenna, podparta na pięściach o latarnie
władczo, z rozkoszą ssie światło pomarańczowo-orzechowe.
Gdzieś w nabrzmiałej od dławionej ciszy głębinie
stygnący stożek reflektora
usiłuje przegryźć się na drugą stronę.
|