Powrót z dna
Jestem wrakiem błądzącym
po dnie marzeń i nadziei
obrastam w samotność
zieloną od mdłości odtrącania
szukam powierzchni nad którą
zostałem zatopiony od kul wielu
co w szczątkach utkwiły
szalona woda prowadzi w głąb
ale zawsze na przód
przed nią nie ucieknę
nawet nie próbuje
nie da się wygrać z nieuniknionym
chodź można zmienić
spadek w wzlot spodziewany
od chwili do chwili dla chwili
spierają się kapitan ze sternikiem
w którą górę uderzyć
żeby się nie pogrążyć
w odmętach zapomnienia
to co wczoraj było śmiechem
dzisiaj rozpaczą nowych szlaków
bez mapy i tak dopłynę zawsze gdzieś
przemianowany na łódź podwodną
co okrętem być chciała
i jak za dawnym przygód szale
odkrywać nowe lądy pragnie
w mroku widać jednak
promyki upragnione słońca
powierzchnia jest tak blisko
widać już niemal brzytwę
wystarczy tylko chwycić
ostrze łaskawe
cóż że krew tryśnie
kiedyś się zagoi
to wstrętne ja
ognia się też nie boję
wszak woda obecnym żywiołem
leniwa i bez polotu
pamięta nie jeden wir natchnienia
a gdy kiedyś wyłowi mnie
inny zakochany statek
cały podwodny świat zniknie
jak zły sen
i tego pragnę to jest mój cel
|