cyklop
wyrwałeś w dniach oczy dziecka, oczy jej
a sam jak cyklop krążysz po osiedlach dusz
nadchodzi Twój sądny dzień, Twój dzień
przechodzisz mgłami nocy dnia tuż, tuż
Błędy skumulowałeś w butelce brunatnej
czekasz czekasz aż wyśni się Twój sen
ściemniasz mi między nocą a dniem
Budujesz mosty a potem je palisz
Płomieniem zimna duszy i sercem
Trującym gazem ducha dusisz
za moimi plecami szyjesz mi szaty zła
złożone z Twojej erotomanii, pychy, cwaniactwa
Kiedy nie dostrzegam po cichu z dobra kieszeni
czekając na świt wyjmujesz moje bogactwa
pozornie czujesz a nie czujesz nic
niszczysz ostatnią do mnie nić
budować sieci chcesz a pająkiem jesteś
zastawiasz tylko sidła na samego siebie kłamco
zraniłeś niejedno dziecko: słowem, czynem, gestem
Twoje drugie słowo jak Twojej nieszczerej duszy łajdactwo
Ułuda, złuda, obłuda zła czyni się silnym na chwile
Już Cię nie kocham przyjacielu, ostatni raz się mylę
latasz słowami i spojrzeniem świni pijackiej
chcesz to podstawie Ci pod szyję obłudy tackę
Nasypie kolejne monety, banknoty banktoTy
Bliżej Ci łajdaku jest jak kończysz loty
odpalasz lont spod paliwa zdrad
wypocinami języka byś tylko kradł
Noc fałszem, dzień zdradą,
Pomadą kłamstwa Twój świat
miliony sieci krwawią miliony dat
pozornie czujesz a nie czujesz nic
zniszczyłeś ostatnią do świata nić
stratocaster
|