Jad ZwÄ…tpienia
PrzeÂbudzoÂny nagÂle o trzeÂciej nad raÂnem
czujÄ™ trwogÄ™, która niczym wąż podÂstÄ™pny
opÂlaÂta moÂje serÂce i ohydÂnie wszepÂtuÂje
od wewnątrz w me myśli jad zwątpienia.
SÅ‚odÂki futÂrzak przychodzi do mnie
jakÂby wyczuÅ‚, że potÂrzeÂba poÂcieÂszeÂnia.
SwojÄ… niebiaÅ„skÄ… morÂdkÄ… wpuszcza raÂdość
w piekÅ‚o meÂgo osaÂmotÂnienia,
na chwilÄ™ zaÂpomiÂnam o koÂlejÂnym
nadÂchodzÄ…cym dniu w krainie zaÂgubienia.
JesÂtem tu od dawÂna i taÂka jest prawÂda,
że w mroÂku pogrążony tkwiÄ™,
zbÅ‚Ä…kaÂny w Å›wiecie niczym Å›leÂpiec
i niewiele siÄ™ nie zmienia.
SkÄ…d oni wieÂdzieli jak tarÂga siÄ™
duszÄ™ dziecÂka na strzÄ™py?
CzeÂmu akuÂrat wteÂdy przyszÅ‚a wichuÂra,
poÂrozÂwiewaÅ‚a je w dal i nie mogÄ™
ich odÂszuÂkać by nauÂczyć siÄ™ je pozÂszyÂwać?
Myślę o niej z utęsknieniem...
Nie chcę jeszcze umierać...
Ponury_Nekromanta
|