Sen
Kiedy świat zamyka się pod powiekami zmęczenia
Niczym wskrzeszenie zapomnianych dusz
Unoszą się znad przepaści szeregi fantazji
Za dnia owoc na drzewie bez liści
A kiedy mrok, jak próżnia otwiera się z niesłyszalnym łomotem
W chaosie odzianym w płaszcz codzienności
Koncentrują się oderwane od pierwotnych znaczeń wspomnienia
I komponują z innymi inwersję dla prawdy poznanej nam jeszcze dziś
Ni to figlarna drwina z życia błędów i pochopnych wyborów
Ni surowy obraz w zwierciadle-wyroczni
To tęczowy ogień buchający z trzewi osłów
To deszcz martwych delfinów w owocowym sadzie
To drzewa z korzeniami w chmurach i głosy wzbudzające strach
Tyle galaktyk ilu ludzi na świecie
Tyle myśli ile gwiazd na nocnym niebie
Tyle snów ile mrugnięć powiekami...bez zamknięcia
Klinga
|