O ciszy
a kiedy deszcze zbyt kwaśne staną się
opłakując że obojętność zasłoniła Ci twarz
upadną na papier mej skóry
wyszeptawszy torturę jakby bytu
skradam się w kancie pościeli
zbyt pożółkłej na krochmal
śladem myśli które zostały za mną
utkam srebrem odrzucenie
jedyne co mam to okrutną ciszę
nieznośnie rozbijające ściany umysłu
w niedorzeczności naszego trwania
trwoga i niepokój mi zostały
by wypalić ostatnie blizny
umrę z Tobą dla łaski kochania
erozja
|