Pokochaj, zanim umrę
Moje ciało jest śmiercią.
Moja dusza- lodem.
Już moje jestestwo do wnętrza przejmuje,
Mróz tego świata niefizyczny.
I tylko wewnątrz jeszcze drży,
niedogaszony płomień- serce.
I czasem wierzę, ostatnią resztką wiaty,
w to serce i jego zadanie.
W to że kiedyś to serce,
duszę mą rozmrozi,
nada bieg słowom,
ciało ogniem ożywi.
Przyjdź!
Nimfo,Madonno,Ariadno,Wenus wcielenie-
Przyjdź!
Czy święta jesteś dziewicą czy dziwką,
oddam Ci cześć.
Tylko: przyjdź!
Wlej we mnie miłość.
Wlej miłość w mą duszę,
w mą duszę i ciało, wszystkie jego członki.
Wlej.
Tylko tego potrzebuje mój płomień, żar- serce.
Tylko takiej oliwy i drew.
Tylko takiego podmuchu powietrza,
aby ogniem potężnym zapłonąć.
I wiem. Wtedy gdy zapłonie, roztopi lody.
Roztopi lody duszy mej i ciała.
A potem pójdzie w świat zarażać ogniem.
Miłością chrzcić. Miłością- chrzcić.
I wtedy-posłuchaj mnie.
Wtedy pójdziemy razem w dal.
W dal niepojętą.
Zanim świat zapłonie.
Aby powrócić,
spleceni, złączeni.
Gdy powie Mesjasz: oto wszystko nowe.
Tadeusz_Gustaw
|