(Bez)kresy
Popłynę z tobą w bezkresy gwieździste,
gdzie cisza sama dojrzewa westchnieniem,
tam nocny koncert łunami rozbłyśnie,
dając nam dwojgu miłosne spełnienie.
Przemierzę z tobą Saturna pierścienie,
jak Venus stopię lodową powłokę
i będę światłem, podniebnym marzeniem,
tam wszystko piękne, niezwykle urocze.
Pobiegnę z tobą w Mgławicę Oriona,
gdzie błądzą nasze namiętne spojrzenia
czas Drogę Mleczną z powrotem pokonać,
nim zgasną oczy, i znikną pragnienia.
Trudno jest wracać z obłoków na Ziemię,
lecz znów się rodzę jak Feniks z popiołu;
czas złapać życie, te wielkie przestrzenie
i kochać zawsze pomimo wybojów.
zarumienionaiwona
|