Skoczyć
patrz nie wytrzymało wieko
i po lunaparku
rozsypały się cukierki
nie czekajmy aż
stary wyliniały smutek
niemogący zasnąć w nocy
przerwie drapanie
i pożerając je w papierkach
nakarmi nimi w sierści pchły
niech na głowy nam spada
zaciskający się błękit
dotykany palcami
i oślepi śmiech
zapalony spadaniem
bo kto już pochwyci
by przenieść w całości?
pozwólmy okłamywać się uczuciom
zatrzymani w perycentrum
z którego nie ma już powrotu
świadomi swojego spalania
obiecaj nie bdziemy nigdy jak ci
którzy teraz żałują i zdrowo jedzą
by odzyskać jeszcze kilka minut
z lat wydanych na pieniądze
tylko mocno złap i trzymaj
podnoś wysoko ponad mnie samego
i co noc strącaj w nową nicość
głośnym krzykiem wpuszczę niebo
a księżyc niech zżera co noc
o ciebie zazdrość
kiedy jak krople deszczu poddane grawitacji
nie bęziemy trzymać się niczego
oprócz wiatru
uniesione życie nad własną refleksją
albo ziarnka na ramach luster mórz
spokojnie poddani falom losu
to co że to tylko iluzja
udawajmy że możemy wystawić
nogę poza ramę chociaż raz
bo wiatr nie dba o ptaki
bo jestem liściem na wietrze
tak jak ty jedynie liściem jesteś
|