Wtedy się obudziłem
Idźmy w las gdzie nie dosięgnie nas przytłumiający szał miast
By zobaczyć gwiazdy iść razem trzymając się za ręce
My chcąc obudzić ogień w nas odrzućmy miał
Naprędce tańczyć razem wśród drzew tnąc pająków szańce
Nie bój się gąszczu mych myśli człowieczych
Tych deklaracji metafor i słów
Skrzydlatych ról którym ozdabiam twe ręce w tańcu
Ambicji kraniec to twe usta na moich złożone
Poruszaj się ze mną niech nam wiatr Bogiem
Wyznacza każdy początek i koniec
Wiem jak zaufać jest trudno w ten maja koniec
Pokrowiec marzeń to nasze złączone dłonie
Nasz więc pakuj co do niego chcesz
Ja dam swoją dole
Lecz patrz mi w oczy
Jak ściskam twe dłonie
Nie pozwól odlecieć swym myślom niepewnym
Za orbitę moich oczu
Bo zerwiesz wspólnoty połowę
A druga zginie jak sen o nas
Po zbudzeniu
RadJo
|