Poranki
Wstaję,
gdy zaczyna
parzyć mnie
puste łóżko,
powieki mam ciężkie
z braku snu.
Odrętwiałe ciało
protestuje na znak ruchu,
przy lustrze
ścieram z twarzy
resztki nocy
naznaczonej cichą modlitwą
popękanego serca.
Spierzchnięte usta
zastygły w smutnej
cienkiej linii.
Egzystuję między
niesnem a nierzeczywistością.
Niecierpliwy poranek
puka przez
niezasłonięte okno,
posyła mi
wesołe promienie słońca,
które drwiąco
śmieją mi się w twarz.
Może
znudziło mi się życie
A może
żyć nie potrafię
Molka
|