na schodach

nie było ciebie przy biurku
tak jak zwykłeś tam siedzieć
przez otwarte okno gabinetu
zaglądały doń liczne gawiedzie
każdy obejrzawszy wnętrza
kład słowa interpretacji
jak do wodopoju zwierzęta
czekaliśmy ciebie i po kolacji

a ty rozsiadłszy się na schody
południowego tarasu
czas wracać mówiłeś sobie
a myślą biegłeś do sadu
gdzie wśród jabłoni i wiśni
nadal jej pląsa wspomnienie
sen co na jawie się przyśnił
cięgnie na zapomnienie

z wierszem wróciłeś lirycznym
spisanym na sercu na dłoni
i w fotelu majestatycznym
zająłeś miejsce a ja a oni
nie witamy gdy wracasz nareszcie
nie cieszymy się żeś zdrów i cały
po kawałku mówisz mnie bierzcie
wiec bierzemy i cień styrany

a napasieni jak owce po hali
rozkładamy się w twoich ogrodach
jutro gdy świt zawoła w oddali
spotkasz nas już na schodach
prześliżniesz się wśród śpiących
może i zbudzisz nie jednego
co z rodu jest czuwających
i pognasz do światła porannego


STEWCIA

Średnia ocena: 9
Kategoria: Inne Data dodania 2006-06-18 09:15
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < STEWCIA > < wiersze >
Ewawlkp | 2006-06-18 13:38 |
œwietny..., pozdrawiam
STEWCIA | 2006-06-18 12:50 |
nie wymyœlam i nie udaje, przymykam oczy i ruszam piórem czy ołówkiem po papierze a odkšd doœć biegle po klawiaturze to i w wordzie to co mi gra w sercu i duszy poprostu spisuję-- za uznanie szczerze - dziękuję
Bazyliszek | 2006-06-18 12:24 |
jak Ty to robisz?? Pozdrawiam:)))
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się