istniała
padający deszcz rozmazuje życie
chodzÄ™ od okna do drzwi
od poranka do wieczora
mrok
czasem kilka świetlnych chwil
trochę księżyca
trochę poświaty
dosięgam dłonią gwiazd
migocze świeca na stole
oczy zachodzÄ… Å‚zami
pojawia siÄ™ niewidzialny, dobry duszek
przemawia do mnie łagodnymi słowami
w jego spokojnym głosie znajduję ukojenie
zaczynam patrzeć w niebo i dostrzegać prawdę
w moich myÅ›lach goÅ›ci najpiÄ™kniejsze sÅ‚owo – miÅ‚ość…
wymawiam je z wielkim wzruszeniem
uśmiecham się radośnie do pszczoły oczekującej na poranne słońce
słyszę srebrne dzwoneczki
między ustami a dłonią chwytam to, co tak ulotne
Irena
|