i brak mi chłodu rozsądku
obok studni
gdzie stary żuraw
wciąż jeszcze
czerpie uciechę w skrzypieniu
i kroplami zwróconymi
głębi
rozbawia taflę wody
na zmurszałym kamieniu
rozsiadła się
parchata ropucha
oniemiała na widok
kolejnego cebra
nie ucieka w łopiany
jak katatonik
rozdziawionymi wargami
zdejmuje zeń chłód
siedmiu kręgów
na miedzy
pośród łanów
zbóż kwitnących
gdzie nostalgia
przaśnego chleba
miesza się z rozpustą
parobków
kuropatwa przycupnęła
wsłuchana w donośny
śmiech mizdrzenia
z nastroszonymi skrzydłami
oczekuje ciszy
i żniw
gdzie spod żętego łanu
ziarno dojrzałe
wyłuska słońce
brak mi chłodu rozsądku
i nie mnie jednej przecie
gdy pampy ruszają końmi
a myśl w pieśń upleciona
już echem się nie niesie
ponad dojrzewającym polem
pod las i w stronę miasta
lub w studni kręgach
do żródlanej wody
i dookoła zagrody
lecz w bity zmieniona
pędzi wokół Globu
i brak mi chłodu rozsądku
gdy namiętność
porywa przestrzenie
wolne od fizyczności ograniczeń
gdy mogę
radością spełnienia
rozdzierać
wszechobecną dotąd ciszę
STEWCIA
|