Bohater

Ktoś zadzwonił pod numer 998.

Przyjechały dwa wozy.
Dom cały w płomieniach.

Spazmatyczny Krzyk Matki.
O Boże! Agnieszka!

Kilka sekund namysłu i już wbiegł do środka.

Podmuch ognia. Żar wielki na kombinezonie.
I leżące w pokoju, nieprzytomne dziecko.
Chwycił mocno w swe ręce i pobiegł do wyjścia.

Gdyby o kilka minut później to uczynił.
Gdyby nie zrobił tego, bez zastanowienia.
Nie było by wśród żywych, już tego istnienia.
Maleńkiego aniołka w popiół zwęglonego.

Za serce i odwagę dostał najpiękniejsze,
jakie tylko otrzymać mógł podziękowanie.
Łzy szczęścia matki dziecka, które w oczach miała.
Całując go po rękach, gdy przed nim klęczała.


Gerard_Karwowski

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2016-09-22 12:19
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Gerard_Karwowski > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się