Wędrowiec
Pasterz zasnął, wilk też śpi,
Każdy swe własne lęki śni.
Ciężkie echo głucho brzmi,
Las się budzi, pragnie krwi.
Blady księżyc gdzieś przepadł,
Mrok blask mu po cichu skradł.
Samotny wędrowiec z wierzchowca zsiadł,
Wzniósł oczy ku niebu, na klęczki padł.
U Boga szuka pomocy,
Przestrachem błyszczą mu oczy.
Wybiła północ, czas Nocy,
Czas duchów i złych mocy.
Samotna sosna cicho łka,
Pod swe konary przyjęła wędrowca.
Ku niemu już suną nocne monstra,
Sam pośród mroku nie doczeka jutra.
Gdzieś na gałęzi usiadła sowa,
Pod swe skrzydła łeb chowa.
Delikatny dźwięk: to Wędrowiec woła,
Jeszcze chwil parę i skona.
Sierp księżyca znów się pojawia,
Na bezkresie nieba lśni jak zjawa.
Pod szklistą rosą ugina się trawa,
Nie jest to sen, lecz także nie jawa.
Północ minęła, świt się zbliża,
Srebrzysty sierp powoli się zniża.
Odeszły duchy, odeszła mgła,
Pośród żywych nie ma już Wędrowca.
Frost
|