Mikołaj
Gdybym był Mikołajem Świętym,
takim prawdziwym, nie dla picu.
Przestałbym dawać te prezenty
i się osiedlił na księżycu
Tam posługując się swą mocą,
calutki skupiłbym wysiłek,
aby z księżyca blasku nocą,
wytwarzać księżycowy pyłek
Cykl produkcyjny kończyłby się
z początkiem grudnia w każdym roku.
Potem by następował wysiew,
i cały rok, co? Święty spokój.
Ten pyłek dziwną ma właściwość,
że kiedy spadnie ci na głowę,
to likwiduje złość i chciwość,
i czyni dobrym, jednym słowem.
Ludzie tym pyłkiem obsypani,
chcący swą dobroć okazywać,
Zaczęliby jak opętani
wzajemnie się obdarowywać.
A ja bym na to zerkał z nieba
i tym widokiem się zachwycał,
ciesząc się, że mi już nie trzeba
włóczyć się nocą po ulicach.
Dźwigać na plecach ciężki worek,
( i tutaj będę bardzo szczery)
czy w świątek, piątek czy we wtorek,
męczyć te biedne renifery.
A ludziom nie chciałbym odbierać
tradycji, która trwa przez lata.
By mogli za mnie się przebierać,
i przed dzieciarnią grać wariata
hotel
|