Pani
W oczach twych, w ustach... W ramionach co jak czerwona satyna ciało me ujmują
Powoli upadam
W złamanej twej koronie... Trzymając w dłoni szkło przejrzystą twą krwią splamione
Na tronie Twoim zasiadam
A ty drugą połowę korny dzierżąca...
Oparta o moje serce by nie upaść z piedestału
Słaba, wystraszona... I ręka twa drżąca
Pani mojego świata
Aniele o skrzydłach czarnych jak piekielne ściany
Strzało wbita w moje serce
Szablo co zadanej przez siebie nie dostrzegasz rany
Cios twój tak ciężki
Więc cierpię.. i wiję się wzywając Ciebie
Więc wznoszę się i upadam... w ciemności
Więc chwytam twą rękę... A ona się łamie
Umieram więc... z miłości
xyz
|