Piąta symfonia
Cofnąłem się skuliłem
w pozycję embrionalną moich praojców
tworzę nicość formę przetrwalnikową
przeciw bezradnej samotności
zburzyłem świątynię pozbyłem
się zabobonów żeby spotkać
prawdziwego boga na pustyni
jesteś fatamorganą rzekł
i stała się pustka wypełniam
ją nic nie znaczącym wierszem
bo nigdy nie byłem wirtuozem słowa
zapach mirry rozdziera nozdrza
wracam
ktoś puka do drzwi wystukując
piątą symfonię Beethovena
duchowny
|