NADZIEJA
Mrok, szarość, nicość
Pragnę się uwolnić z tego
Zguba, żałoba, smutek
Przeżywam to w co dzień
Ze środka mego
Radość nikczemnie śmieje się w twarz
Obrzydłym wzrokiem podziwia mnie tak
Zbliża swe dłonie do mych powoli
A ja swym wzrokiem
Modle się w dal swojej woli
I znów boje się jej ciepła
Dobroci i poszlak całych
By swym pięknem nie zraniła mnie
I mych uczuć kochanych
Swą dłoń z radością podaje mi
A ja patrzę na nią
I w smutku ocieram łzy
Znów ciepło w mej duszy rządzi a
W moim sercu szara nadzieja
Już nigdy nie zabłądzi
NEVER
|