Zbieranie kamieni
Skały wyrastają ze ścian porowatych,
Tworzą okrąg, nawet elipsę zdarzeń,
A potem dają bukiet wrażeń cennych,
Lecz trudnych i przewlekłych.
Błysk w oku przez chwilę na piękno zdań
Napisanych systemem łączności,
A potem cisza, a potem błąd w kopiowaniu
Treści błagających o jałmużnę.
Myśli ospałe już i późne, nader próżne
Kotłują się pod warstwą włosów życia,
Mur z betonu niemożliwy jest do przebicia
Zwykłym pomysłem robotnika.
Czas przepływa jak rzeka, zegar tyka,
Pędzi jak szalony, rozgania wróble i wrony,
I już nie wiadomo, z której strony
Wystają kamienie, a ona się o nie potyka.
Padają deszcze, wieją wiatry, świeci słońce
Czasem niepodobne do siebie, życie
Takie właśnie jest - ołowiane,
Tęczą trudów pokolorowane.
A ja idę, zrywam te skały, te diamenty,
Czynię westchnienia, czynię lamenty,
Wypluwam duszę otworem gębowym
I biorę się za bary z dniem nowym.
kwaśna
|