Przekleństwo tych czasoprzestrzeni
Czasoprzestrzeń niebytu, a może właśnie bytu
Nikczemnych dzwonów starodawnych. Popytu
Nie widać gołym okiem spieszących się ludzi,
Jednak krzyczą drzewa z metalu, ich serca brudzi
Serca niewinne aniołów. Krzywość stołów.
Czy feniks powstanie jeszcze z popiołów?
Zaganiają trzodę pastewną do kościołów
Na modły fałszywe, na modły brutalne
W swojej drugiej stronie medalu, tej z ohydą.
Walczą wiatraki z kamieniem, z hybrydą
Słońca i bezczelności. Pojedyncze nieszczelności
Pozwalają na zaczerpnięcie smogu ołowianego;
Na nic pytać już: ''dlaczego?''
Nikt nie odpowie, nie odpowiedzą posłowie
W stolicy. Każdy własną rzepkę skrobie, także cudzą,
A tylko naiwni, tacy jak ja, szeroko się łudzą,
Iż przyjdą do nas dobrzy apostołowie.
Czasoprzestrzeń niebytu, a może właśnie bytu
Nikczemnych dzwonów nowoczesnych. Popytu
Pył miesza się z ziarnem podaży,
Wszystko opiera się na pieniądzach, kupnie i sprzedaży.
Idziemy w nicość wszyscy, chyba, że cud się wydarzy.
kwaśna
|