Bez oczu
Siedzimy pod małym stołem,
przykrytym żółtą kurtyną.
Chwytamy się tych srebrnych nóg,
zimnych i martwych.
Podłoga jest brudna,
zamrożona jak ten wieczór.
Niebo jest różowe jak nigdy dotąd,
ptaki latają za nisko.
Siedzimy pod tym małym stołem,
sufit się osuwa coraz szybciej.
Mówimy żegnaj,
bez oczu.
|