Przebudzenie
Dłonią chwyciwszy świat na mgnienie
Porzucam na chwilę na oka lśnienie,
Wieczyste cisze i cienie
W oddali pozostawiam serca łomoty, wkraczam w jasne korytarze...
W jasne korytarze wkraczam, gdzie spokój króluje...
Jasne przejrzyste spojrzenie przedziwne uniesienie,
Gdzie drzewa nabrzmiałe sokami wiosennych przedświtów
A słońce nie szczędzi prostemu człowiekowi zaszczytów...
Nie pragnę zaszczytów, wiekuistych w skale ku pamięci rytów
W rymy wplatam tą chwilę:pomiędzy Jestem a Byłem,
Byłem zachodem, byłem świtem, delikatnym szeptem na wietrze
Dziś jestem samotnym górskim szczytem...
Czy na szczyt ten ktoś się wspina, czy go odwiedza ?
Dusza lisa jedna, jedyna czasami wpatruje się w zwichrowany szczyt...
Szczyt kruszy się, ledwo się trzyma obrosły w mchy zapomnień...
Porażki losu, pełen gorzkich wspomnień...
Wspomnień czarę do dna wychyliłem,
Duszę, serce i umysł błękitnym słowem upoiłem...
Serce i umysł, a wraz z nim dusza piekło przeżywając
Z zaświatów stagnacji powracają...budzą się ożywają.
Ożywają na słowa wyważone, na słowa mądre:
Kto śpiewa echom na polach gasnących ostatnim wieczornym płomieniem?
Oczy w dal spoglądają, śmieją się...
Do szarych nie rzeczywistych ludzi, życiowych młynów się uśmiechają...
Uśmierzają ból, łaskę przynoszą poranki,
Kolejne poranki, dni i wieczory...
Wieczory jak rojne od słów pszczoły,
Słowa i słowa, i myśli głębokie, i te błahe przynoszą.
A szczyt z trzaskiem na poły się rozpęka:żal, smutek i udręka...szkarłatna łuna nieboskłon zasłania,
Szarości imię odgania, a spośród pyłu i kurzawy człowiek się wyłania...,
Człowiek nowy, odrodzony do życia, współistnienia gotowy,
Czas stanął, wskazówki zegara jak liście zeschłe, na czarny bazalt przeszłości upadają.
A niepozorny mały lis uśmiecha się tylko życzliwie,
I wodząc wzrokiem, robi jeden sus w tył, i w dal pomyka...,
Co stanie się potem ? Nowy człowiek pomiędzy kowadłem a młotem,
Nie oglądając się za siebie, wiedziony słów nutą miłą podąża za lisem, wiedziony impulsem, przekonaniem, chwilą.
erik_groot
|