Kwiaty dla Algernona
otwieramy się
i zamykamy
pomimo iż nie okrywają nas kolory
nie otulają płatki aksamitne
otwieramy się, draśnięte rosą
zamykamy
kielichy złożone jak godziny
minuty
czasami długie, niepotrzebne miesiące
bez snu
bo w nim jesteśmy
pisząc opowieść, a może nawet przedstawienie
jak lunatyk, który błądzi po wskazówce światła
a wcale tam nie ma
balsamicznych wonności
zadziwionych motyli
wielkookich
daktyli w tymiankowym miodzie
otwieramy się
zamykamy po niewłaściwej stronie czasu
długo, długo nie wypowiadamy żadnych słów
przypominamy sobie tylko melodie
umierające wraz z otwarciem oczu
i zamykamy się
a gdy spadnie wieko wyściełane miękkim karmazynem
a z drugiej strony jak łodyga twarde
nie do rozdrapania
wsuniemy się w czarne pantofle i mysi mundurek
otworzymy skrzynkę pocztową
z tysiącem nieprzeczytanych okólników
w labiryncie manipulacji
nałożymy krwiste paznokcie
i kruczoczarną farbę na włosy
aby nie zostać samemu zjedzonym
(a i tak zjedzą, począwszy od mózgu)
przypomną nam jak wstawać z krzesła
jak malować zsiniałe usta
podadzą plik wygrawerowanych nazwisk
w tym twoje własne w pustej tabeli
otwierają nas i zamykają
i otwierają
zainstalowana w mechanizm
pozbawiony złudzeń
pozbawiona cienia
uśmiecham się od rana do wieczora
w klimatyzowanej puszce po farbach
w czym mogę pomóc
w czym mogę pomóc
w czym mogę pomóc
niechcący jeszcze jedna czkawka melancholii
fasolki, rozsypane fasoli
nie ucieknę do krainy olbrzymów
bigos ot wczoraj
morze wruce ale po co
Agrafka
|