krzyczę
spokojne tu wody oceanu. cisza
jak gdyby nie istniało nic poza tą wodą.
wdech. wydech. czystość. i tylko czasem
oczy za delikatnie wzburzoną falą powiodą.
a w duszy krzyczę głośno
i ten krzyk rozlewa się we mnie.
wypełnia głowę, wżera się w kości,
opuszki palców jakby nim przesiąknięte.
krzyczę i ten krzyk
ma kwaśny smak. czuję go na wargach,
przeszywający dźwięk, co ciągnie za język,
zachrypnięty głos, co za włosy targa.
i ten krzyk wraz z krwią się wylewa
gdy wbijam ostre paznokcie pod skórę
bolesną satysfakcję czerpię z tej fali zgorzknienia
i wcale nie walczę. nawet nie próbuję.
a tu spokojne wody oceanu. i cisza
jak gdyby nie istniało nic poza tą wodą.
wdech. wydech. czystość. i tylko czasem
oczy za delikatnie wzburzoną falą powiodą.
kamowe
|