Hammamat

prze­biegłem po śnie
gu­biąc noc na bez­drożu ciszy
ga­lop ko­ni zarysował
os­tatnie tchnienie horyzontu

za mu­rami morze przyk­ry­te dywanami
dialog blas­ku niedo­palo­nych świec
trącam niebo ur­wa­ne gwa­rem krętych ulic
sa­mot­ność po­tyka się o garb wielbłąda
ko­ci wzrok i jaśmi­nowy salon

dob­re sa­mopoczu­cie to to­war deficytowy
szczególnie w pocze­kal­ni ko­lej­ne­go dnia
ir­racjo­nal­ny de­mon gar­dzi zegarami
le­karze zmusze­ni są wyjść
młodość zos­ta­je królem sta­rość błaznem


marekg

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2019-03-31 12:18
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < marekg > < wiersze >
jagraszka | 2019-04-04 19:43 |
Zatrzymałeś mnie...
p_s | 2019-03-31 22:21 |
zatrzymujesz i zaciekawiasz
stratocaster | 2019-03-31 13:58 |
piękna stylistyka..
Ja2 | 2019-03-31 13:21 |
Czekałam na Twój kolejny wiersz.
Ona | 2019-03-31 13:06 |
Świetne metafory..
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się