Marczuk
spaceruję z fleszem
pierwsze zdjęcia robiłem głodnym sikorkom
one już dawno najedzone odfrunęły do śmierci
z nieba leje się niesamowite wspomnienie dzieciństwa
zapach parowozów i wytwórni octu
konwoje papierowych nekrologów sfruwają z drzewa
dzielnice umierają z ludźmi w ciszy ulic
czasem odnajdę stare zdjęcie i głodny widelec
srebro straciło smak kiedy zabrakło tych ust
o północy słychać odgłos marczukowskich stawów
i świst lokomotyw pędzących wbrew zegarom
do świata zapomnienia
marekg
|