Spłynę krą
coś we mnie pęka
jak tafla lodu z wolna się kruszę
świat mnie przerasta
nie o tym marzyłem
w oparach absurdu dni szarych się duszę
ludzie jak sępy krążą dokoła
jeden drugiego ścierwo chce pożreć
i choć się staram
choć śnić próbuję
nadziei nigdzie nie mogę dojrzeć
już nawet tutaj
w tym świecie poezji
jeden drugiemu kij w oko wtyka
skrzydła podcina
podgryza gardło
zło nawet tego świata dotyka
z wolna się kruszę
w nicość odchodzę
krę życia nurty gdzieś w dal unoszą
i tylko drzewa jeszcze zaszumią
liśćmi kołysząc zaszepcą cicho
odejście moje światu ogłoszą
piotr skała szkudlarek
fotografia własna
skala
|