Ze snu na jawie

w kalendarzu zima
a ta przylazła bez pukania
i skacze mi po głowie
jak kiedyś za pługiem

z tym swoim

kiwit kiwit kiwit
kiwa na przemian
to łebkiem to ogonkiem

czego ona chce
tracę cierpliwość
próbując zrozumieć
to jej
kiwit kiwit kiwit

poleciała ku sobie znanym bezmiarom
na falach myśli pojawiła
się oceaniczna orka

kiwit kiwit kiwit
orka na ugorze
prawda
kiwit kiwit kiwit

skąd to znasz pliszko
kiwit kiwit kiwit

dzwonek do drzwi
płoszy wielowątkową menażerię
ktoś pyta o drogę

kiwit kiwit kiwit

odpowiadam z sennej plątaniny myśli
wiem
to wygląda na stuku-puku
skóra cierpnie

kiwit kiwit kiwit

uśmiechamy się do siebie
ma widok pary pliszek
w śniętym jeszcze trawniku

mają orkę
stwierdza z uśmiechem wędrowiec
też je lubię


Inez2

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2020-03-13 16:05
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Inez2 > < wiersze >
jagraszka | 2020-03-13 19:42 |
Sympatyczny, pogodny wiersz. Pokazujesz swoją wrażliwość. :)
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się