Ze snu na jawie
w kalendarzu zima
a ta przylazła bez pukania
i skacze mi po głowie
jak kiedyś za pługiem
z tym swoim
kiwit kiwit kiwit
kiwa na przemian
to łebkiem to ogonkiem
czego ona chce
tracę cierpliwość
próbując zrozumieć
to jej
kiwit kiwit kiwit
poleciała ku sobie znanym bezmiarom
na falach myśli pojawiła
się oceaniczna orka
kiwit kiwit kiwit
orka na ugorze
prawda
kiwit kiwit kiwit
skąd to znasz pliszko
kiwit kiwit kiwit
dzwonek do drzwi
płoszy wielowątkową menażerię
ktoś pyta o drogę
kiwit kiwit kiwit
odpowiadam z sennej plątaniny myśli
wiem
to wygląda na stuku-puku
skóra cierpnie
kiwit kiwit kiwit
uśmiechamy się do siebie
ma widok pary pliszek
w śniętym jeszcze trawniku
mają orkę
stwierdza z uśmiechem wędrowiec
też je lubię
Inez2
|