czas nie leczy ran
krew moją studzi chłód kolejnej nocy
umiera we mnie wszelka nadzieja
czuję jak we mnie nienawiść się rodzi
serce powoli w głaz się zamienia
srebrem utkane niebo nie cieszy
uśmiech łzy dawno już z twarzy zmyły
echem od ścian się szloch mój odbija
o szczęście walczyć nie mam już siły
już tylko ciało w oręż przemieniam
by się stać bestią co nie zna litości
tym co mnie jutro będzie cieszyło
to odgłos łamanych pod ciosem kości
że ciągle pamiętam ty wiesz o tym dobrze
tak jak że czekam chwili sposobnej
tej w której gniewem me ciało wybuchnie
po niej już tylko pieśni żałobne
piotr skała szkudlarek
skala
|