Elegia o cierpieniu
Łatwo jest pisać o miłości spełnionej
Bo piękne uczucia są aureolą opromienione
Miłość promieniami ciepła do serca się wlewa
A dusza kołysankę do snu śpiewa
Gdy nas dopadnie rozpacz i smutek bez miary
Nie widzimy światła i tracimy wiarę
Bijemy głową o mur co się nie rozkrusza
Chociaż wielu tego nie widzi i ich to nie wzrusza
O rozpaczy co mnie w swoje szpony wzięła
I wypuścić nie chce bo się tak zawzięła
Nie umię napisać jak bardzo boli
I jak ciężko jest żyć w rozpaczy niewoli
Nie śpię
Nie czuję
Nie wiem czy żyję
Kiedy oczy otwieram po nieprzespanej nocy
Szatan już się czai i jestem w jego mocy
I wpadam w jego szpony zupełnie bezwolna
I myślę tylko o śmierci bo będę wolna
Odejdą wszystkie ziemskie cierpienia
I pójdą do kotła zapomnienia
To tylko powłoka co mą duszę chowała
Będzie wolna i nie będzie cierpiała
W ogniach piekielnych duszę swoją usmarzę
Na wieki wieków na cierpienienie ją skarzę
czardasz
|