embrion (wiersz warsztatowy)
zwykle łapie za gardło
już od rana
kiedy dłoń szuka na pościeli
drugiej dłoni
witając gładki chłód
już dawno ostygłej
i szeleszczącej ciszą przestrzeni
kawa parzy gardło w pojedynkę
przemycając słoność łez
tyle ich że wystarczyłoby
już na spory strumień
gdzie nie spojrzeć ludzie
tłumy ciągnące ulicami
z wózkami zakupami
roześmiane hałaśliwe
rozgestykulowane
starzy młodzi
na rękach matek
krzyczące spieszące się dokądś
roześmiane
biegnące w określonym
przez siebie kierunku
po to by w końcu wrócić do domu
gdzie czeka ktoś ważny i pożądany
w normalnym i zwyczajnym świecie
rodzin i par
obecności i zrozumienia
a ty?jesteś a oni cię nie widzą
jesteś przestrzenią
którą się omija
jak słup zawalidroga
tuż przed nosem
jak parzące pokrzywy
kałużę czy błoto
żywy i trędowaty wytwór natury niezagojony wrzód
twój świat ma tylko
kilka pustych ścian
kilka starych sprzętów
kilka jeszcze nie rozprawionych
kocią łapą kwiatów
i stosu książek
ciąży balastem
trudnych do uniesienia
zobowiązań u nóg
i każe ci wieczorem
zwinąć się w embrion
zniknąć pod kołdrą
i przetrwać z otwartymi oczami
byle do świtu
Myślibórz, dn. 21.08.2022 r.
ula71
|