ostatnia paczka żelków

byliśmy ładni bo młodzi i tak słabi

obok osiedla z azbestu i twardego betonu

płynęła radioaktywna rzeka

ryby patrzyły pytająco gdy rzucaliśmy

puste haczyki ze spinaczy



czasami topiliśmy tam komunistów ssąc żelka

za duszę każdego utopionego



wtedy umarł garbaty z czwartego piętra

miał same pały w szkole i chował piłkę na plecach

potrafił ukraść ulubione żelki z targu gdzie pachniało

ledwo żywymi kurami i gęsimi nerkami

często opowiadał że jego tata to kosmonauta

a zagubiona rakieta nie może trafić do domu

przez burze i magnesy zakopane w piaskownicy



wynieśli go dwa dni później a obok ktoś niósł

karton po butach z zapakowanym garbem

ojciec nie trafił jednak na Ziemię

dawał nam tylko sygnały z Andromedy że

znów utknął w pyle międzygwiezdnym



słodycze smakowały słońcem i rosą poranka

kilku ruskich czekało przy brzegu na proces

zjedliśmy po ostatnim słodkim misiu za garbatego

zdziwione płocie jak co dzień rozdziawiały pyski


rafal_hille

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2022-12-16 18:09
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna rafal_hille < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się