ostatnia paczka żelków
byliśmy ładni bo młodzi i tak słabi
obok osiedla z azbestu i twardego betonu
płynęła radioaktywna rzeka
ryby patrzyły pytająco gdy rzucaliśmy
puste haczyki ze spinaczy
czasami topiliśmy tam komunistów ssąc żelka
za duszę każdego utopionego
wtedy umarł garbaty z czwartego piętra
miał same pały w szkole i chował piłkę na plecach
potrafił ukraść ulubione żelki z targu gdzie pachniało
ledwo żywymi kurami i gęsimi nerkami
często opowiadał że jego tata to kosmonauta
a zagubiona rakieta nie może trafić do domu
przez burze i magnesy zakopane w piaskownicy
wynieśli go dwa dni później a obok ktoś niósł
karton po butach z zapakowanym garbem
ojciec nie trafił jednak na Ziemię
dawał nam tylko sygnały z Andromedy że
znów utknął w pyle międzygwiezdnym
słodycze smakowały słońcem i rosą poranka
kilku ruskich czekało przy brzegu na proces
zjedliśmy po ostatnim słodkim misiu za garbatego
zdziwione płocie jak co dzień rozdziawiały pyski
rafal_hille
|