Statek
Ja - młody i naiwny, niedoświadczony,
Ojciec rzekłby - porywczy głupiec,
Rozmarzony płynąłem w swój rejs
Dziewiczy przez wody namiętności,
Żałosna skorupa o bladym odcieniu
Skóry zdartej z człowieka - okrętem,
Dla którego paliwem napędowym trucizna,
Tęgi haust wlewany w zbiornik.
Zdaje się, że moje szaleństwa
Trwały jedno mrugnięcie oczami,
Jeden oddech zimny wiatru
I skorupa przewrócona na wodzie,
Zmiażdżona, żagle złamane w drzazgi,
Wrak na całą wieczność jak korek,
Tańczącym w kałuży błota zostanie.
Ian_Alfred
|