Dzień, w którym nie myślałem o śmierci
Był w nim niedobór - coś na kształt diety,
W której się ciało ratuje głodem,
A kęs ostatni, od ust odjęty,
Brak uwiązuje w pusty żołądek.
Była higiena myśli nieznośna -
Przymus wyklucia się z warstwy brudu,
Głowy, co w obcych tonąc czystościach,
W jałowe trwanie nabrała cudów.
Były kochanki wdzięki judzące,
By przemijaniu rogi przyprawić.
Tak oto trwałem po zachód słońca
W diecie, higienie, poczuciu zdrady.
error_erros
|