czas żniw (wiersz warsztatowy)
niewypowiedziane słowa
krzyczą nadmiarem ostrych cięć
w lepkim i spoconym tańcu lata
brak czasu by czuć głębię rys
od świtu do zmroku aż po kres
to nie tak że już nic się nie chce
gdy cisza cementuje ściany
a wczorajszy mrok rozsiada się
jak kura na grzędzie
w trochę już przykrótkich dniach
nie chcąc odejść
chociaż ścielą się pokotem
te dobre i złe
oddzielam je niepewnie
z ciekawością choć czasem ze strachem
a gdy nagle bladą smugą świtu
- którą ktoś tam w górze
niczym dobry pasterz -
próbuje mnie nakarmić
resztka z nich z nadzieją
sypie się i sypie bez opamiętania
na białą kartkę
i wkrótce odrobina różu rozlewa się
we mnie leniwym zachwytem
a potem wokół mnie już tylko
błękit *
*z wiersza Anny Starzyk Misiek
Myślibórz dn. 08.09.2023 r.
ula71
|