Na przekór
czy umiałabym
jak świerszcz polny
król sierpniowy
zostawić seledyn łąk
szelest traw
zapach kwiatów
czy dojrzałe łany
oddać żniwiarzom
połacie królestwa
siąść w szarym kącie
gdzie nikt nie wspomni
pieśni wieczornych po świt
ciągnionych cykadą na mgle
i wtulić się w kojący chłód
bezimiennych miejsc
i zapomnieć napiętych strun
drżenia rąk
czy umiałabym
porzucić kamienie ścian
spełnianych pragnień
poczucia bezpieczeństwa
wyściełane kobiercami alkowy
porzucić zapach gotowanych pierogów
rytuał wypieku chleba
co w dzieży dojrzewał
nie wspomnę o gwarze
świergocie szczebiocie
całej zagrody
od bramy po powałę
przemilczę uśmiechy i łzy
oczu roziskrzonych
stokrocie
i podążyć nagim
we mchy marzeń
nie wiem
STEWCIA
|