Gaja - Matka
Na ciemnych twych włosach liść dębu spoczywa
A poła sukni długiej biodra szczupłe opływa.
Przy kostkach lekko i zwinnie się zwija
I postać twą drobną jak skrzydło białe spowija.
Wyciągasz swe ramiona; Tak mocno ściskasz nas…
A przecież się widzimy nie – ostatni – raz.
Ją Tobie olbrzymów sturekich siła odebrała….
Ona była kość z kości, krew z krwi, ciało z ciała.
Teraz, gdy gór biel nad niebem skrwawionym króluje
Twoja myśl jej mysli w ciszy odnajduje
I jak boscy posłańcy biegają po niebie:
„Tak bardzo mi smutno. Tak żle mi bez ciebie.”
Dotykasz rekami ścian Nocy cierpiących,
Z oczu łzy czasem płyną, jak tysiąc słońc wschodzących…
Wtedy – jakbyś błądziła w Zamczysku Ciemnośi
I nie mogła się wyrwać z czarnych jego włości
Co w przestworzach Smutku trwają zawieszone,
Gwiazdami bladymi wokół odgrodzone.
Złe duchy blisko krążą, zewsząd się zlatują,
Jakies spiski podstepne przeciw Tobie knują,
Lecz Ty w pył je rozbijasz, Twoje serce silne,
Z cienia Cię wyprowadzą kroki nieomylne,
Bo nimi od zawsze miłość matczyna kieruje.
Ta, wyjścia z labiryntów – bez nici – znajduje.
I nie bądż, proszę, dla siebie swą własną Erynie!
Wiedz jedno: przez Ciebie nikt nie zginął i nigdy nie zginie!
My, mali, tu będziemy,z Tobą pamiętając,
Przestrzeniom zapomnienia zawsze kłam zadając.
I dziś, jak co dzień, widzę jak świecę zapala Twoja ręka drżąca.
To Ty – Demeter nad dzieckiem swym płacząca.
Dla Zosi Drulis
PiaskowyDziadeq
|