XII
W gorącym oddechu
myśli niedokończonej
w ruchu sennych zmęczeniem powiek
uśmiechu
który tyle skrywa
lekkim dotyku
miekkiego ciepła tuż obok
jestem
przygasły płomień
nocny motyl
schwytany
w pajęczynę
własnych marzeń
krople deszczu
niesmiało
spadające na liście
przez który cichy szelest
szeroko otwartym
kocim okiem
żółto przyświeca księżyc
który wśród
niecierpliwych uderzeń serca
błądzi
spadając
na mnie
lodowatym deszczem
gdy w chwili
przebudzeniem
nagle zrodzonej z cieżkiego snu
zmęczony pogonią
za własnym ogonem
na mrozie zasypiam
pragnieniem
od krzyku ochrypłym.
PiaskowyDziadeq
|