XI

Zbudowałem
kiedyś szklaną taflę
z której
uwolniłeś mnie
wzlecę teraz
do ciebie marzeniem
jak najwyżej by
nikt nie mógł
skrzywdzić cię
prześlizgnę się po ciszy
czarnego skrzydła nocy
i wyrwawszy ciemne
pióro
opiszę sobą to marzenie
w śnie – jawie
prawie otoczę cię
ciepłym kręgiem ramion
nagle obudzę się
i patrząc
na własne puste dłonie
jak trzcine wiar
przeszyje mnie
dreszcz
i w deszczu zimnych
łez
rzeczywistości
tęsknocie
zwątpieniu
będę spadał
a moje myśli
wyleją się
niczym
woda z pękniętego dzbana
i rozbijając się w kamień
ostatni raz
zza zasłony przeszłości
przywołają mnie
krzykiem dziecka
a ja nie usłyszę ich
pogrążony
aż do swego istnienia
w scenicznym dance macabre
wirujący jak derwisz
aż do samego końca
gdy ciało rozerwie
rozkosz
a chłodna ekstaza
eksploduje milionem kolorów
w chmurę pojedynczych atomów
opadnie
i złamie mnie.

Wtedy upadnę.


PiaskowyDziadeq

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2006-08-31 22:03
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < PiaskowyDziadeq > < wiersze >
Młody | 2006-09-01 11:59 |
Nie znam słów by to opisać =(
(OLA) | 2006-08-31 23:38 |
lubie tego typu Twoje wiersze...bardzo je lubie:))))))))))))
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się