drzewoja wybaczenie
nie zapomniałam wiatrów
co gięły mój pień
ni rozpędzonych konnych zaprzęgów
łamiących jego łyko
aż po miazgę
ni stosu kamieni
troskliwie zbieranych z pola
wyrzuconych na stos
poprzez burtę wozu
na sczerniałe niedawno rany
bez litości
uczyłam się pokory
aż po dzień
gdy pod nowy dom
kamienny mur
zebrał cały mój ból
aż po ostatni
dumny okruch skały
wybaczenie przyszło wiosną
z nowymi gałęziami
z kolejnym piętrem
konarów
z ptasim świergotem
rozkołysanym wśród listowia
nie wyraziłam dotąd radości
za zbieg
wypadków
co zmusiły do służby w ugięciu
teraz wiem jak cudnie jest
stać prosto
sięgać chmur
całować deszcz
oddawać słońcu cześć
rzuć kamień
w mój pień
ucałuję jego ciężar
lub jeśli chcesz
rozsiądż się na ugiętym pniu
spróbuję
ukołysać cię do snu
STEWCIA
|