w parku
zbyt prędko
szum otoczenia przepoczwarzył się w świst
nastała era bełkotu
nadawaliśmy w tempie
cztery wiersze na wieczór
nie wiem jaki kolor
miały upadłe liście
dmuchnęłaś kosmyk włosów
odkrywając twarz malarki
olśnienie
otwieram stragan
dobrych imion
ciekawych twarzy
mocnych słów
wiersze będą podatkiem
upadłe kolory policzy
wrześniowe słońce
od przedwcześnie zgasłej zieleni
do pomarszczonego złota
marynarz
|