ptakiem polecieć- bezdomność serca
Codzienność szaro-bura
W poszukiwaniu chleba powszedniego
Przybija oczy do dworcowych chodników
A pochłaniając masą okrucieństwa
Przytłacza widokiem dostojnych gości
Defilujących bez krzty wrażliwości
Na równie co ich bezlitosny los
Czasami tylko niebo zapłacze nade mną
I podaruje zwierciadło
A z nim wyblakłe wspomnienie
Domowych pieleszy
Na rzadkich kroplach deszczu
Przemyka się ku dachom
Marzenie o spokojnym bytowaniu
Pragnienie lotu ku niebiosom
Rozprawia się z bólem
Zdrętwiałych skrzydeł
Jutro i ja polecę
Ponad kościołami
STEWCIA
|