Pan Widelec
Pan Widelec ma spotkanie,
Z długowłosą blond pięknąścią.
Już zakończył szlifowanie,
Czeka, leżąc tak z błogością.
I na scenie się zjawiła,
Smukła, giętka, długa szyja.
Suknie w czerwień dziś włożyła,
Piękny zapach ją owija.
Z wolna musnął jej kosmyków,
Poczuł ciepło, potem żar,
I już tęsknił do dotyków,
Dzięki kuchni ma ten dar.
Owinąwszy wokół siebie,
Miał w ramionach warkocz jej.
I gdy poczuł się jak w niebie,
Widzi.... że ubywa z niej.
Chwyta znowu długie włosy,
Z wdziękiem szybko się wplątuje.
Wokół słychać czyjeś głosy,
że im wszystkim ''blond'' smakuje.
Pan Widelec jest zmęczony,
Szumi w głowie, ramie boli.
Zawsze kochał makarony,
Lecz od dzisiaj pyzy woli!!!
gofa
|