terroryści
W porywach chorej namiętności, pogrążeni w
swoich spojrzeniach i pijani swoją śliną, podglądani
przez sąsiadkę - natarczywą staruszkę z drugiego
końca świata, zapominaliśmy o amunicji i prochu.
Kiedy byliśmy razem, nikt nie odważył się
powiedzieć o nas wprost: terroryści, pomimo
karabinów pod prześcieradłem i kul wplątanych
we włosy. Jednak gdy każde z nas przykryło się
swoją flagą, i inne godła tuliły nasze ciała do snu,
coś w nas wybuchło. Posypał się tynk, spadła z
sufitu nadzieja, szyby skruszyły się w trylion
identycznych kawałków. I tylko dzięki sąsiadce
pochowano nas na tym samym cmentarzu.
po zachodzie slonca
|