Witaj żona
lubię jak przydarzy mi się czasami
w karty pograć polnymi kwiatami,
z armią mrówek co mieszka na łące
zdobywać krainę gdzie rządzą zające
i moim rowerem co ma cztery słonie
wyruszyć w obłędne, kosmiczne pogonie
i umiem postawić piramidę z wody
i gwiazdy wyczesać z ogolonej brody
a z ognia potrafię wybudować mosty
i zakręt nieszczęścia zrobić by był prosty
a z tymi dziwami co mieszkają w szafie
posnuć opowiastkę co za duszę drapie
i wówczas zwyciężam, panuję nad losem
staje się gigantem, olbrzymem, herosem
wtedy nawet czas jest mym pokornym sługą
i trwa nieskończenie, jedną chwilę długą
czar nagle pryska jak mydlana bańka
staję na baczność tak jak Wańka Wstańka
podwoje realizmu wchodząc otwiera ONA
cóż, grzecznie się uśmiecham – witaj żona.
29.11.2006
miech
|